Upalne popołudnie, jednym kątem oka obserwowałam sukę przygotowując jednocześnie logo do zdjęć hodowli…. Godzina 17, zauważam pierwsze skurcze, będąc na łączach z weterynarzem opisuję sytuację. JEST ZACZYNA SIĘ! Szybki telefon do weterynarz położnej po wsparcie: JEDŹ, ZACZĘŁO SIĘ, WCHODŹ BEZ PUKANIA! I skupiłam się wtedy już w stu procentach na suce.
Wytrawni hodowcy mawiają, że porody odbywają się raczej w nocy… ale że i moja suka i ja jesteśmy debiutantkami w tej kwestii to… przypadł nam poród w godzinach szczytu! NIE MAM POJĘCIA JAKIM CUDEM Karolina ominęła wszystkie korki i dojechała na czas – zdążyła się umyć, przebrać i… tuż przed godziną 18 odebrała pierworodnego syna, powitego w mojej pościeli.
Kolejnych synów… tak mamy ich aż siedem. Siedem małych, białych owczarków! Suka już rodziła w porodówce – czekamy…syn…. Czekamy… kolejny… z każdym następnym urodzonym chłopczykiem maleje nadzieja na jakąkolwiek dziewczynkę… na szczęście trafiły się dwie piąta i przedostatnia.
Poród skończył się przed północą – Karolina wykonała doskonałą robotę! Nie wiem czy poradziłabym sobie tak dobrze bez niej.
Są przystojniacy i piękności, jest też KURCZAK, tak gumowy kurczak, zabawka którą Chiloe wybrała by się trochę stymulować… no cóż – kurczak wyparzony wylądował w kojcu wraz z maluchami.
jest motywacją do wyjścia z porodówki – owczarek widząc, że zabieram „dziecko” wychodzi za mną do ogrodu. Zauważyłam też, że obecność kurczaka otworzyła sukę nieco jako matkę i wyzwala w niej wyraźniejsze instynkty – jeśli coś wydaje się głupie, ale działa, to wcale głupie nie jest! Ja też siedzę i pomagam, stymulując Malce mimochodem, ale nie wiem czy chcecie słuchać o ciemnej, a konkretnie brązowej stronie mocy.
0 Komentarzy